Naprawa po serwisie Pana K. czy to przypadek, czy strategia?

Naprawa po serwisie Pana K. czy to przypadek, czy strategia?

Oto znów trafia do nas ekspres do kawy prosto po „naprawie” u Pana K. – i niespodzianka: jego stan jest gorszy niż przed oddaniem do serwisu. Niestety, to już nie pierwszy raz, kiedy spotykamy się z takim obrotem sprawy. Kolejny klient, kolejne problemy, które nie powinny się zdarzyć.

Powtórka z rozrywki

Nie chcemy być złośliwi... ale naprawdę trudno nie zauważyć pewnej „prawidłowości”. Każdy ekspres wracający od Pana K. zdaje się cierpieć na nowe dolegliwości: tu coś cieknie, tam coś stuka, a czasem dołącza usterka, której wcześniej wcale nie było. Można by pomyśleć, że to zwykły zbieg okoliczności… ale ile razy można mieć pecha z rzędu?

Filozofia „złożone = działa”

Patrząc na te nieszczęsne ekspresy, można dojść do wniosku, że serwis Pana K. wyznaje filozofię „złożone? To znaczy, że działa!”. Nieważne, gdzie trafią śruby i czy wszystko wróci na swoje miejsce – ważne, żeby klient odebrał sprzęt i najlepiej szybko wrócił… na kolejną „naprawę”. O dokładnych testach czy regulacji pewnie tam nie słyszeli.

photo_5330087958486839481_y.jpg

Przypadek? Nie sądzę.

Błędy, które znajdujemy po serwisie Pana K., są tak absurdalne, że zaczynamy się zastanawiać, czy to faktycznie przypadkowe pomyłki. A może to element strategii biznesowej? Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że naprawiony sprzęt wraca do serwisu szybciej, niż można wypić filiżankę cappuccino?

  • Minimalizm testów – Po co marnować czas na sprawdzanie, czy ekspres działa poprawnie? Złożone, to pewnie działa!
  • Nowa usterka gratis – Naprawić jedno, zepsuć drugie. Klient i tak wróci.
  • Byle szybciej – Czas to pieniądz – skręcić wszystko jak leci i oddać.
  • Klient się nie zna – Ekspres wygląda na cały, czyli jest OK, prawda?
photo_5330087958486839479_y.jpg

Z przymrużeniem oka...

Oczywiście, piszemy to z lekkim przymrużeniem oka ????. Jednak patrząc na powtarzające się historie z serwisem Pana K., trudno oprzeć się wrażeniu, że więcej pracy dostarcza on nam, niż rzeczywiście naprawia sprzęt. Paradoksalnie, musimy mu chyba podziękować – dzięki niemu na brak zajęć nie narzekamy!